Tytuł | Meczety na ziemiach Polski, Litwy i Białorusi |
Autor reprodukowanych obrazów | Elwira Sobolewska-Waliszewska |
Wydawca | Muzułmański Związek Religijny w RP Najwyższe Kolegium |
Miejsce i rok wydania | Białystok 2009 |
Liczba stron | 21 pocztówek i okładka |
Format | 14 x 11 |
Skład i druk | ELKAM – www.elkam.home.pl |
-
Reprodukcje 21 obrazów z cyklu „Meczety na ziemiach Polski, Litwy i Białorusi” pędzla Elwiry Sobolewskiej – Waliszewskiej z prywatnej kolekcji Muftiego Tomasza Miśkiewicza to nostalgiczna podróż do miejsc, które często już nie istnieją. Obrazy ukazują piękno drewnianej architektury sakralnej, tworzonej przez muzułmanów mieszkających na obecnych terenach Polski, Litwy i Białorusi.
Autorka namalowała meczety w: Bohonikach, Dowbuciszkach, Gdańsku, Iwju-Murawszczyźnie, Klecku, Kownie, Kruszynianach, Lachowiczach, Miadziole, Mińsku, Mirze, Niekraszuńcach, Niemieżu, Nowogródku, Osmołowie, Rejżach, Słonimiu, Sorok-Tatarach, Śmiłowiczach, Wilnie, Winksznupiu.
Prezentacje obrazów:
– obchody 330-lecia osadnictwa Tatarów na Podlasiu, Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Białymstoku, 29 maja 2009 r.
– obchody 85-lecia Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP, Muzeum Historyczne w Białymstoku, 25 maja – 12 czerwca 2011 r.
– obchody 85-lecia Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP, Muzeum Etnograficzne we Wrocławiu, 18 listopada 2011 – 29 stycznia 2012 r. -
Elwira Sobolewska-Waliszewska – polska Tatarka, malarka, nauczyciel, mieszka w Poznaniu.
Tematyka tatarska w mojej twórczości
Na początku chcę serdecznie podziękować tym wszystkim osobom, które przyczyniły się do powstania moich obrazów przedstawiających meczety. Dziękuję Muftiemu, panu Tomaszowi Miśkiewiczowi za propozycję podjęcia tego tematu. Szczególne podziękowania ślę pani Halinie Szahidewicz, Aleksandrowi Miśkiewiczowi i mojemu Stryjowi – Janowi Sobolewskiemu. Niespełna trzy lata temu odszedł mój Ojciec, który również wspierał mnie duchowo i gorąco pragnął, abym ten temat kontynuowała.
Obrazy malowałam w związku z obchodami 80-lecia Muzułmańskiego Związku Religijnego, ale pierwsza ich wystawa miała miejsce 29 maja 2009 roku, w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Białymstoku (podczas obchodów 330-lecia osadnictwa Tatarów na Podlasiu). Mam nadzieję, że spotkały się z przychylnym przyjęciem przybyłych gości.
Starałam się przede wszystkim wyeksponować architekturę meczetów – ich prostotę, skromność, gdzie głównym budulcem było drewno. Najczęściej są to budowle prostokątne z centralnie usytuowanym minaretem. Dlatego meczet jest głównym bohaterem obrazu, a przyroda jedynie obramowaniem. Najbogatszą architekturę miał meczet w Dowbuciszkach na Wileńszczyźnie i uwzględniłam to, wyróżniając tę świątynię większym formatem i nadając obrazowi charakter pejzażu. Meczety upodabniane do świątyń arabskich czy tureckich (Mińsk, Kowno) przedstawiłam w wersji bogatszej kolorystycznie, akcentując ich wschodni charakter.
Całość, którą namalowałam 3 lata temu, liczy 22 obrazy (Kruszyniany zostały ukazane dwa razy, tzn. w otoczeniu przyrody oraz jako obiekt przedstawiony centralnie). Brakuje w tej całej kolekcji meczetów już nieistniejących (Widze, Studzianka). Niestety, nie miałam też danych o nowo oddanym meczecie w Łowczycach. Przepraszam zatem za te niedociągnięcia.
Po raz pierwszy sięgnęłam po tematykę tatarską w roku 1989. Przyczyniłsię do tego Aleksander Miśkiewicz, z którym byłam w kontakcie już odczasów studenckich. Za jego namową, jak i też przy wsparciu duchowym i finansowym mojego Ojca, namalowałam pierwszych 8 meczetów. Były one reprezentowane na „Sokólskim Oriencie” w tymże roku. Przedstawiono je potem również w kilku miastach, w telewizji regionalnej, a wreszcie wydano w formie pocztówek. Opinie były różne, ale ślad pozostał i to jest istotne.
A teraz kilka słów o sobie i moich rodzicach. Rodzice moi – Romuald i Tamara z Kozakiewiczów Sobolewscy – jak wielu przesiedleńców, zdecydowali się opuścić rodzinny dom. Ruszyli na tzw. Ziemie Odzyskane. Osiedlili się w Trzciance Lubuskiej, w malowniczo położonym miasteczku. Tam się urodziłam i spędziłam swoje dzieciństwo. Do dziś z wielkim sentymentem wspominam lasy, łąki, liczne jeziora i urokliwe zakątki tego niewielkiego miasteczka. Toteż nie dziwię się moim rodzicom, którzy z taką tęsknotą wracali w swoich wspomnieniach do miejsc prawdziwych, czyli do Kresów – Nowogródczyzny, do czasów swojej młodości.
Ojciec mój, darując mi książkę „Ziemia nowogródzka”, autorstwa T. Sosińskiego, taką złożył dedykację:
„A czy znasz Ty, bracie młody, dziadków ziemie, dziadków rody, za czym tęsknią, wspominają i we snach swych tam wracają. Zajrzyj więc do tych „dziejów” w chwili wolnej, a zrozumiesz czym są dla nich Kresy Wschodnie”.
Rozumiem Ciebie, Ojcze, bo sama tęsknię nie tylko za Trzcianką – dzieciństwem, ale przede wszystkim za waszymi wspomnieniami, owianymi taką czułością i ciepłem.
Dzięki też mojemu Ojcu, który organizował spotkania nie tylko w gronie Tatarów, ale i historyków, dziennikarzy, socjologów zainteresowanych Tatarszczyzną, mogę poniekąd ten wątek kontynuować. Mieszkając od ponad 40 lat w Poznaniu, wrosłam w to środowisko, ale istotnie wielokrotnie odczuwam, że gdzieś tam, w głębi duszy, mam swoją „inność” w sensie mentalnym i emocjonalnym. Tu, w Poznaniu, ukończyłam studia na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Następnie pracowałam w szkolnictwie wyższym, potem w powszechnym w zawodzie nauczyciela.
Przygoda z malowaniem zaczęła się w moim, już dorosłym życiu, z czasem przekształcając się nie tylko w pasję, ale i w formę zarobkowania. Wiedząc, że zdolności i pasja nie wystarczą, poszerzałam swoją wiedzę i umiejętności poprzez kluby, pracownie plastyczne, plenery. Uczestniczyłam w wystawach zbiorowych i zorganizowałam też kilka wystaw indywidualnych. Przed pięciu laty w Sopocie reprezentowałam naszą mniejszość etniczną, wystawiając swoją twórczość – obrazy olejne, pełne żywej kolorystyki.
Mój ulubiony gatunek malarski to portret, który jest trudnym tematem, ale też daje duże możliwości rozwoju i inspiracji. W podziękowaniu za miłą gościnę w gdańskim Centrum Kultury Tatarów Rzeczypospolitej, namalowałam portret jego patrona – Leona Kryczyńskiego. Został on umieszczony w sali konferencyjnej i – jak podaje strona internetowa – wisi na miejscu honorowym. Z przyjemnością też sięgam do pejzażu i martwej natury.
Moi ulubieni malarze to impresjoniści i koloryści. Oni mnie inspirują i są w moich obrazach. Przyznaję jednak szczerze, iż w miarę upływu czasu (a maluję już prawie 30 lat) widzę jak dużo trzeba pracować, aby osiągnąć naprawdę dobry warsztat i własny styl. Nieraz nasuwa się mi też refleksja, że pora odpocząć od farb, zapachu terpentyny, ciągłego rozstawiania sztalug. Wtedy pocieszam się, że w tylu już domach „mieszkam” poprzez moje obrazy, więc może i warto nadal to kontynuować…
Poznań, 7 czerwca 2009 roku
Z serdecznymi pozdrowieniami – Elwira Sobolewska-Waliszewska
(Tekst został opublikowany w „Przeglądzie Tatarskim” nr 3 (3)/ 2009, s. 23)